1.Wędrówka (Das Wandern)
Młody młynarski czeladnik, którego będziemy nazywali Młynarczykiem, zgodnie z przepisami cechu młynarzy opuszcza dotychczasowy młyn i rusza na poszukiwanie następnego, aby u kolejnego majstra kontynuować naukę. Jest radosny i pełen najlepszych oczekiwań.
2.Dokąd (Wohin?)
W drodze pojawiają się wątpliwości, którędy iść dalej; i to nie tylko w poszukiwaniu kolejnego młyna, ale w ogóle celu i sensu życia. Schodzenie z wyżyn w doliny zgodnie z drogą wytyczoną przez strumień, który jest jedynym przyjacielem i przewodnikiem Młynarczyka, to droga z wyżyn ideałów i marzeń w niziny konieczności i ograniczonych możliwości. Niczego nie wiemy o rodzicach i rodzinie Młynarczyka, którzy powinni być jego przewodnikami w drodze od wieku młodzieńczego do dorosłego. Jakież to współczesne! A strumień, najlepszy doradca i przyjaciel młodego wędrownika? Czyż nie ma on czegoś ze współczesnego anonimowego przyjaciela z internetowych sieci, przez które przepływają strumienie danych? Mimo wszystko młody chłopak jest nadal pełen optymizmu.
3.Stój (Halt!)
Trwa wędrówka Młynarczyka wzdłuż radośnie szumiącego strumienia, gdy wtem usłyszał szum młyńskich kół ze znajdującego się przy strumieniu wodnego młyna, do którego miał dotrzeć. Dom pana Majstra, właściciela młyna, w którym zgodnie z cechowymi przepisami ma zamieszkać Młynarczyk wzbudza zaufanie swą przytulnością i schludnością.
4.Podziękowanie strumieniowi (Dansagung an den Bach)
Skoro Strumień, najlepszy przyjaciel Młynarczyka, tak świetnie się spisał przy poszukiwaniu nowego miejsca pracy, to może też pomoże mu spełnić jego największe osobiste i intymne marzenie; młody wrażliwy chłopak pragnie się zakochać w dziewczynie pierwszą niewinną miłością.
5.Po pracy (Am Feierabend)
No i stało się. Kolejny raz Strumień, jedyny i najlepszy przyjaciel Młynarczyka, nie zawodzi go. Młynarczyk zakochuje się pierwszą młodzieńczą miłością w pięknej córce pana Majstra – właściciela młyna. Mimo ciężkiej pracy rozpiera go szczęście i potrzeba robienia czegoś wyjątkowego, żeby całemu światu pokazać swoją radość i miłosną euforię
6.Ciekawość (Der Neugierige)
Ale jednak jak długo można być zakochanym, nie mając dowodów, że osoba obdarowywana naszym uczuciem je rzeczywiście odwzajemnia. Z tym problemem zakochany Młynarczyk zwraca się znowu do swego jedynego i najlepszego przyjaciela, do Strumienia.
7.Niecierpliwość (Ungedult)
Najprawdopodobniej pierwsza w życiu miłosna przygoda zakochanego Młynarczyka nie dzieje się tak szybko, jak tego pragnie każdy zakochany, więc pojawiają się popędzane niecierpliwością marzenia.
8.Poranne powitanie.(Morgengrüss)
Rodzi się jednak w biednym zakochanym chłopcu typowe pytanie: – Czy aby nie jestem za bardzo natarczywy w tym moim okazywaniu uczuć dla mej Miłej i może przez to ma mnie już serdecznie dosyć? Wreszcie zdobywa się na odwagę i sam ją o to pyta.
9.Kwiaty młynarza(Des Müllers Blumen)
Jednak najwyraźniej miłosna przygoda nieśmiałego i wrażliwego Młynarczyka przebiega zgodnie z jego oczekiwaniami, bo jest całkowicie przekonany, że jego uczucia są w pełni odwzajemniane przez Ukochaną. To sprawa ogromnej wagi i posłużę się tutaj przykładem z Don Kichota Miguela de Cervantesa: Pewna młoda wdowa, aby się wyciszyć po stracie męża, często przebywała w zakonie znajdującym się niedaleko jej domu. Tam zakochała się w jednym z zakonnych braciszków; ani przystojnym, ani dobrze wykształconym – najbardziej niepozornym spośród wszystkich tamtejszych zakonników. Zdziwiony Przeor zapytał ją czemu tak dziwnie ulokowała swoje uczucia, skoro w zakonie jest tylu wysoko kształconych i przystojnych doktorów? – A czy Ojciec nie może zrozumieć – odpowiedziała ta rezolutna pani – że to właśnie On, ten najbardziej niepozorny z niepozornych jest dla mnie najpiękniejszy, bo to właśnie Ja Go kocham!
  Najwyraźniej uczucie osoby zakochanej rozświetla osobę tym uczuciem obdarowaną i o tym jest właśnie kolejna pieśń zakochanego Młynarczyka:
10.Łzy deszczu (Tranenregen)
Miłosna akcja się rozwija, bowiem w tej pieśni zakochany Młynarczyk w blasku księżyca siedzi z Ukochaną na brzegu strumienia i snuje bardzo wzniosłe metafizyczne rojenia, idealizując przy okazji swoją Muzę. Młynarczyk jest faktycznie rodzącym się bardzo wrażliwym poetą, którego przeciętny człowiek często nie jest w stanie do końca zrozumieć. Czy Ona Go rozumie? Jemu oczywiście wydaje się, że tak, jak sadzę, chociaż nic nie mówi tylko przy nim trwa, ale wreszcie się wypowiada na temat prozy życia, gdyż deszcz już naprawdę dobrze się rozpadał, więc dziewczyna chce już iść do domu, a nie nadal wysłuchiwać wywodów Młynarczyka o cudzie nieba odbijanego w strumieniu. Estetyzuje niesamowicie, rozważając jakim szczęściem mógłby być dla niego powrót do tego nieba zatopionego w krystalicznych wodach strumienia. Malarsko i poetycko to jest fascynujące, ale obok czeka Ukochana z krwi i kości!
11.Moja! (Mein!)
I znowu przeogromny wybuch uczucia, ale Młynarczyka zaczynają męczyć twórcze bóle, czy potrafi w pełni wyrazić w słowach swoje przeogromne uczucie dla ukochanej Młynareczki.
12.Przerwa (Pause)
W tej pieśni zakochany Młynarczyk drąży ten sam temat, co w pieśni poprzedniej, czyli jak najlepiej wyrazić swoje uczucia w pieśni i słowie, które symbolizuje lutnia przepasana zieloną wstążką. Zieleń jest tu symbolem rodzenie się przyrody do życia, a zatem też rodzenia się miłości, czyli miłości na początku platonicznej. Młynarczyk dochodzi do wniosku, że chyba już lepiej powiesi lutnię oplecioną zieloną wstążką na ścianie i przejdzie do bardziej naturalnych zachowań, wzorując się na otaczającej nas naturze. Być może ten przewrażliwiony chłopiec za bardzo komplikuje zdobywanie partnerki, ale uszanujmy to! Wśród nas i obecnie jest wiele takich osobowości; zarówno chłopców jak i dziewcząt. Taka wrażliwa osoba musi do końca „odtańczyć swój poetycki godowy taniec”, że się tak górnolotnie wyrażę, aby doszło wreszcie do czegoś bardziej cielesnego z partnerką, czy partnerem! W sztuce nieraz było i nadal będzie poruszane zagadnienie, czy rzeczywiście kocha się drugą osobę, czy też samą miłosną euforię, którą ta osoba w nas wzbudza. Przykład można znaleźć w filmie o Janie Christianie Andersenie, który spierał się ze swoim przyjacielem, Karolem Dickensem o sens i istotę miłości. Jego nie przykładnym zachowaniom, ukrywanym pod wiktoriańską poprawnością, gdyż miał faktycznie i żonę, i kochankę, o czym wiedzieli tylko nieliczni, Andersen przeciwstawiał swoje platoniczne uczucie do znanej aktorki. Dickens kontrargumentował, że Andersen wcale nie jest w niej zakochany, gdyż faktycznie jest zakochany w samym swoim uczuciu do niej. To są pytania, na które nigdy nie znajdą się jednoznaczne odpowiedzi. Warto tu jeszcze dorzucić opowieść powstałą w kręgu kultury hinduskiej:   Maharadży zmarła jego piękna, młoda i ukochana żona, co wprawiło go w przeogromny żal i w pragnienie uczczenia jej pamięci oraz ich wielkiego uczucia do siebie. Zamówił najlepszych architektów i budowniczych z całego świata, aby zbudowali niepowtarzalną świątynię na cześć Ukochanej i Ich miłości; pełną złota, drogich kamieni i kości słoniowej. Jak chciał, tak uczyniono. Jednak po jakimś czasie doczesny przepych sanktuarium, w którym była trumna z ciałem ukochanej żony Maharadży zaczął go irytować. Pragnął czegoś ponad doczesnego. Od swych doradców dowiedział się o urzekających gotyckich świątyniach budowanych wówczas w Europie. Sprowadził najlepszych budowniczych tych katedr i po kilku latach została zbudowana fascynująca gotycka budowla, która swoją strzelistością kierowała myśli w wyższe, ponadziemskie sfery, Jednak po kilku latach i to przestało zadowalać Maharadżę. Chciał dojść do formy absolutnie doskonałej, bez wszelkich zbędnych dodatków. Ze wszystkich krain świata sprowadził najlepszych architektów i budowniczych, a ci po kilkunastu latach zbudowali coś niezwykłego: półprzezroczysta przeogromna kopuła z materiału subtelnie opalizującego wszystkimi barwami tęczy wznosiła się nad płaszczyzną stworzoną jakby z górskiego kryształu bez jakiejkolwiek skazy. Na tej płaszczyźnie spoczywał niepozorny mały ciemny przedmiot – trumna z ciałem Ukochanej Maharadży, która w tym przedoskonałym wnętrzu wyglądała jak walizka zapomniana w ogromnej hali dworcowej. Maharadża z niesmakiem spojrzał na ten przedmiot i powiedział: – Zabierzcie to stąd. To nie pasuje do całości.
   Najwyraźniej Młynarczyk zaczął dostrzegać, że nadmierne skupianie się nad formą prowadzi do nikąd i zarazem nie jest pewny jak rozwinie się jego dalsze życie uczuciowe.
13.Z zieloną wstęgą lutni (Mit dem grünen Lautenbande)
 Młynarczyk konsekwentnie trzymając się swego postanowienia z poprzedniej pieśni nie komplikuje już swoich miłosnych relacji z ukochaną Młynareczką nadmiernymi poetyckimi ambicjami. Coraz więcej oboje łączy. Lutnia z zieloną wstążką wisi na ścianie, ale jej platoniczna idea nadal dominuje w uczuciowym związku obojga. Miłość platoniczna jest nadal jego podstawą, ale czemu on nie posuwa się dalej, skoro sądząc z wieku obojga, cielesność już ostro dopomina się o swoje prawa? No cóż – Młynarczyk jest zbyt wrażliwym i subtelnym mężczyzną, żeby tak szybciutko przejść z ukochaną Młynareczką od podniosłości do rozkoszności. Nie chciałbym być źle zrozumiany, że nakłaniam młodych do grzesznej cielesnej miłości przed ślubem. Bynajmniej – 200 lat temu było to szanowaną wzorową normą, że wszelkie cielesne uciechy przed ślubem są grzeszne, ale za to po ślubie wypada to robić, aby przyszli dziadkowie rychło doczekali się wnuków. Nasz Młynarczyk zapowiadał się na bardzo dobrego młynarza i nic nie wskazuje, że ewentualni przyszli teściowie, też przecież młynarze, by go nie zaakceptowali ze względu na bariery klasowe, czy materialne. On po prostu jeszcze nie dojrzał w swojej wyjątkowej wrażliwości do miłości pełnowymiarowej. On platonicznie poetyzował i trzeba było jeszcze poczekać, aż odtańczy swój „poetycki godowy taniec”, by przejść do przykładnego małżeńskiego seksu, a Ona już płonęła i nie mogła się doczekać. On już rozumiał problem, sądząc z poprzednich pieśni, ale mimo wszystko nie mógł się jeszcze przemóc, aby przejść do następnego etapu, a Ona, sądząc z tego co nastąpiło później, była już tak spragniona, że nie docierało do Niej, że co odczekane, to lepiej przygotowane. W okalających gaj przy młynie leśnych gęstwinach licho już nie spało, już się obudziło, już gotowało się do skoku.
14.Myśliwy (Der Jager)
No i wreszcie licho się pojawiło w osobie zarozumiałego myśliwego, który w tym sielskim gaju przy młynie nad górskim strumieniem robi strasznie dużo hałasu swoją osobą, swymi psami, strzelbami i innymi myśliwskimi akcesoriami. To arogancki szpaner dumnie podkręcający swoje zmierzwione wąsiska, typ z piekła rodem, który ma diabelski dar rozpalania w gorącokrwistych panienkach nieoględnej żądzy ubezwłasnowolniającej myślenie i sumienie. Poza tym jest to osobnik zupełnie nieciekawy. Zakochiwanie się w kimś takim jest bez sensu. Niestety – do tych gorącokrwistych panienek zalicza się też Młynareczka, jak się okaże w kolejnych pieśniach. Nie stwierdziłem w wierszach Wilhelma Müllera żadnych dowodów na to, że zieloność stroju tego osobnika kojarzyła się Młynareczce z platoniczną miłością, którą symbolizowała w uczuciowym związku z Młynarczykiem, jak sugerują niektórzy ,,opowiadacze”. Ponadto nic nie sugeruje, że przestała kochać Młynarczyka na rzecz Myśliwego. Natomiast kolejne wiersze sugerują, że myśliwskie łowy bardzo się dziewczynie kojarzyły z ostrym bezuczuciowym seksem w plenerze z udziałem tak zwanego mężczyzny równoległego, który był przeznaczony jedynie do karmienia żądzy, a nie uczuć, gdyż od nich był ten pierwszy. Jako lekturę uzupełniającą sugeruję pozycję: ,,Raz w roku w Skiroławkach” Zbigniewa Nienackiego. Póki co Młynarczyk jest jednak przerażony i oburzony pojawieniem się tego odrażającego indywiduum w rajskim ustroniu przy młynie. Jest on całkowitym przeciwieństwem subtelnego Młynarczyka. Młynarczyk porównuje go do dzika, który według celtyckiej symboliki przeniesionej do kultury niemieckiej uosabia męską witalność i brutalność. Oczywiście mój tekst zasadniczo się kłóci z lansowaną w tekstach wielu recenzentów czułostkową romantyczną manierą, która nijak się ma do romantycznej idei sztuki totalnej, łączącej prawdziwe życiowe sytuacje z nauką i religią.
15.Zazdrość i duma (Eifersucht und Stolz)
Stało się to, co najgorsze. Młynarczyk jest tak zdruzgotany, że sam nie potrafi o tym rozmawiać z Młynareczką, tylko prosi swego najlepszego przyjaciela, żeby porozmawiał z ukochaną dziewczyną. Strumień ma to zrobić. Czy to takie dziwne? Przecież obecnie też przeżywająca zawód miłosny dziewczyna prosi swoją przyjaciółkę, żeby porozmawiała z jej niewiernym chłopakiem, bombardowała go sms-ami, czy e-mailami. Podobnie chłopiec prosi zaufanego przyjaciela, żeby na spokojnie wytłumaczył nieodpowiedzialnej lubej jak bardzo jej adorator cierpi. Historia wypadków miłosnych zna ogromnie dużo takich zdarzeń. A strumień ma wiele do powiedzenia Młynareczce, bo tak ją z Myśliwym poniosło, że nawet nie zważała na to, czy aby ludzie z okolicy nie widzą co wyrabia w gaju przy młynie z tym przeklętym uwodzicielem! Niestety, wiele osób to widziało, a nawet dzieci, które kpią sobie teraz z naiwnego Młynarczyka, jakby Myśliwy celowo chciał go wystawić na takie upokorzenie. Tutaj nie chodzi poszkodowanemu o samą zdradę, która dyskretnie odbywa się w obrębie trójkącika, czy czworokącika, tylko o naruszenie jego najbardziej podstawowych dóbr osobistych. Został wystawiony przez nieodpowiedzialną dziewczynę na pośmiewisko, przez co ucierpiała jego godność i duma. Adorował tą swoją Młynareczkę jak Świętą Panienkę, a tymczasem ona… che che che. Spójrzmy na ten problem szerzej i przypomnijmy sobie przypadek czternastoletniej Ani z wybrzeża, która przez lubieżne wygłupy pięciu kolegów na oczach całej klasy poczuła się tak zhańbiona, że w domu popełniła samobójstwo. Cykl pieśni „Piękna Młynarka” jest faktycznie o tym problemie, którego ofiarą może być zarówno chłopiec, jak i dziewczyna. Ania odeszła z tego świata w 2006 roku. Sprawcy tej tragedii są już dorośli i nadal się dziwią o co tyle szumu, przecież nic takiego strasznego nie zrobili?
16.Kochany kolor (Die liebe Farbe)
Młynarczyk cierpi na potworną depresję i ma samobójcze myśli, ale zarazem bardzo wnikliwie analizuje zachowanie swojej ukochanej Młynareczki. To nie jest taki sobie zwykły Młynarczyk, tylko młody poeta. Te wnikliwe analizy osobowości Ukochanej doprowadzają go do zaskakującego wniosku, że ona lubi i to, i to. Czyli lubi symbolizowaną przez zieleń subtelną platoniczną grę uczuć i dla zaspokojenia tej potrzeby mający samobójczą depresję Młynarczyk chce poświęcić swoje życie i być tak pochowanym, aby dogodzić platonicznym oczekiwaniom Ukochanej. Ale zarazem Młynareczka lubi coś zupełnie przeciwnego, czyli bezuczuciowe swawolenie zaspakajające wyłącznie potrzeby ciała, symbolizowane przez łowy, polowania, dźwięk myśliwskich rogów i wszystko inne, co temu towarzyszy. Jednak to nie pasuje do wrażliwości Młynarczyka. Dla niego to jest śmierć.
  Ponadczasową ikoną nastolatki pragnącej uniesień platonicznej miłości jest Ania z Zielonego Wzgórza, natomiast ponadczasową ikoną przepełnionej żądzą kobiety jest cesarzowa Messalina. Niekiedy, a może nawet częściej niż nam się wydaje, w nad wiek rozwiniętym i niezwykle ponętnym damskim ciałku spotyka się wrażliwość Ani z Zielonego Wzgórza z pożądliwością Messaliny i nie jest to powód do potępień, bo widocznie Bóg tak chciał. Chodzi tylko o to, kto w tym fascynującym ciałku jest panią, a kto służącą. Jeśli panią jest Ania z Zielonego Wzgórza, to w porządku. Niestety – pech Młynarczyka polegał na tym, że jego ukochana nie potrafiła jeszcze ustalić takich priorytetów.
17.Zły kolor (Die bose Farbe)
Młynarczyk nadal czuje się zdruzgotany tym, co się wydarzyło i podlega szybkim oraz skrajnym zmianom nastrojów: od pewności – do zagubienia, od nienaturalnej radości – do skrajnej depresji i podobnym oscylacjom. W psychologii nazywa się to dwubiegunowością. To nie jest nierealna postać z malunków na saskiej porcelanie, tylko żywy i bardzo cierpiący człowiek! Jeszcze niedawno tak uwielbiany przez niego zielony kolor, który symbolizował niewinną platoniczną miłość, jest teraz dla niego przeklętą obsesją. Jednak to wszystko na nic! Nie potrafi się zdystansować od wielkiego uczucia do Młynareczki. Ale w przebłysku trzeźwego rozumowania podnosi bardzo ważną kwestię dotyczącą wszelkich międzyludzkich kontaktów: problem empatii, czyli zdolności do współodczuwania stanów emocjonalnych drugiego człowieka i kierowania się odpowiedzialnością za niego. Nawet osoba o kosmicznie wysokim współczynniku inteligencji może być emocjonalnie niedojrzała. Może kochać drugiego człowieka jak pięcioletnie dziecko swojego misia, albo lalę. Pluszowy miś, czy szmaciana, bądź plastikowa lala nie ma własnej osobowości, więc dziecko przelewa część swojej osobowości na ulubioną zabawkę. Poniekąd można powiedzieć, że kocha same siebie. Taka niedojrzała emocjonalnie osoba też oczywiście przejmuje się nieszczęściem drugiego człowieka. Myśli wtedy: – Ach, jakie by to było okropne, gdyby to nieszczęście mnie akurat spotkało – ale nie potrafi odczuwać tak, jak ten drugi człowiek, którego spotkał ten fatalny zbieg okoliczności. Młynarczyk nie potępia Ukochanej za samą zdradę, ale zarzuca jej, że nie liczyła się z jego wrażliwością decydując się na uciechy z Myśliwym, a dźwięk myśliwskich rogów niesamowicie ją podnieca, nie myśląc w ogóle co czuje Młynarczyk, gdy to widzi. Nie pozostaje nic innego, jak rozstać się w zgodzie.
18.Suche kwiaty (Trockne Blumen)
Młynarczyk nadal nie może się pozbierać po doznanym urazie jego wrażliwej duszy. Kwiaty podarowane mu niegdyś przez Ukochaną jako dowód uczucia już się zeschły i nieubłaganie nadchodzi pora, żeby odeszły wraz z nim w niepamięć – do grobu. Jednak ma cichą nadzieję, że Ukochana jeszcze kiedyś o nim pomyśli. On, wraz z jego zeschłymi kwiatkami jest już dla świata żywych stracony. Nie chce już tego tętniącego życiem świta zatruwać swoim przygnębieniem i pamiątkami po minionym szczęściu. Chce żeby inni byli szczęśliwi, ale to już nie dla niego i dla pamiątek po Ukochanej.
19.Młynarz i strumień (Der Müller und Bach)
Strumień, może jedyny prawdziwy przyjaciel Młynarczyka, już się wyraźnie niepokoi jego stanem. Chce go odwieść od posunięcia się do kroku ostatecznego, czyli pozbawienia siebie życia. To nie literacka fikcja, tylko samo życie. A jak to było z tragiczną Anią z wybrzeża? Koleżanki niemal do ostatniej chwili przekonywały ją, żeby się nie wygłupiała i nie posuwała do ostateczności. Między Młynarczykiem, a Strumieniem wywiązuje się dialog. Młynarczyk argumentuje, że chce odejść z tego świata, aby wiecznie płakać po swym ziemskim zawodzie miłosnym. Strumień natomiast twierdzi, że wieczność nie jest od wiecznego przeżywania swoich cierpień wywołanych tym, co zdarzyło się docześnie na ziemi, a im więcej wycierpi się tutaj, tym radośniej będzie w niebie i większa będzie nagroda za cierpienia doznane w czasie ziemskiego bytowania. Jednak zrozpaczonemu Młynarczykowi już żadne logiczne argumenty nie trafiają do przekonania. Docenia troskę Strumienia, ale przecież nawet i on nie jest w stanie zrozumieć do czego może popchnąć miłość. Wreszcie dochodzi do czynu ostatecznego: Młynarczyk skacze w wodną głębinę i się topi.
20.Kołysanka strumienia (Das Baches Wiegenlied)
Strumień opłakuje swego przyjaciela, któremu po cierpieniach doczesnego życia należy się spokój. Jednak nawet po śmierci jego dusza udręczona ziemskimi cierpieniami może nie mieć tego spokoju, więc zapewnia przyjaciela, że przypomni jego Ukochanej, która doprowadziła go do śmierci, jaką krzywdę mu wyrządziła. Przypomni jej właśnie wtedy, gdy będzie się oddawała bezuczuciowemu swawoleniu z Myśliwym, bo to właśnie symbolizują łowy, z graniem myśliwskich rogów przywołujących do lasu.
  Następnie zwraca się w ostrych słowach do samej Młynareczki, by opuściła te miejsca, które były świadkami wielkiej miłości Młynarczyka do niej i rzuciła w fale strumienia swoją chusteczkę, którą nakryje przyjacielowi oczy, aby jej obraz sprzed nich zupełnie zniknął i w ten sposób wreszcie uwolnił się od wszystkich złych wspomnień z czasów ziemskiego bytowania.

Tak kończy się ten niezwykły cykl pieśni o bólach dojrzewanie młodych ludzi, chociaż młodość to Święto Wiosny, czyli bardzo radosne. Każde radosne święto ma swój salon z podniosłościami i spiżarnię z rozkosznościami. Łakoma Młynareczka chciała zaczynać je od spiżarni, a wrażliwy Młynarczyk od salonu. Sztuka jest między innymi po to, żeby jedni i drudzy koniec końców spotkali się szczęśliwi na uczcie w salonie, ale czasem i Ona nie jest w stanie zdążyć na czas. Może gdyby biednego Młynarczyka odratowano, to – kto wie – po latach spotkaliby się jak dobrzy znajomi, którzy by z dystansem i wyrozumiałością spojrzeliby na porywy i szaleństwa młodości. Tak bywało, bywa i bywać będzie i niech ta historia szalonej platonicznej miłości, która się starła z nieoględną żądzą będzie przestrogą dla innych.

Piotr Kulawik