Pierwsze pieśni miały związek z pierwszą miłością Schuberta – Teresą Grob, córką lichtenthalskiego kupca (dziś przedmieście Wiednia). Teresa – utalentowana śpiewaczka – wyjątkowo zmysłowo wykonywała pieśni Franciszka zwłaszcza przy jego osobistym akompaniamencie. Miłość uskrzydliła Schuberta. Powstała wtedy znana pieśń: „Małgorzata przy kołowrotku” do słów Goethe`go i wiele, wiele innych. Schubert komponował dużo i namiętnie, tak jakby przeczuwał rychły kres uczucia. Snuł wobec Teresy pewne plany matrymonialne, ale cóż… wydano Teresę za bogatego mistrza piekarskiego Bergmanna. Muzyk, romantyk musiał przegrać konkurencję z… piekarzem. Nawet w tamtych czasach panny na wydaniu najmniej miały do powiedzenia w sprawie swej przyszłości. Może właśnie „Małgorzata przy kołowrotku” jest muzycznym portretem ich uczucia?

Ale oto nadszedł pamiętny rok 1815. Rok Kongresu Wiedeńskiego, rok pieśni. Przemiany polityczne i społeczne jakie wywołał on w monarchii austrowęgierskiej wpłynęły także na twórczość Schuberta (choć on sam stronił od polityki). Powstały wtedy wielkie dzieła symfoniczne, operowe a także 144 pieśni. Wiele z nich odnaleziono dopiero po śmierci kompozytora. Można by rzec – każdego dnia powstawała nowa pieśń. Oczywiście nie były sobie równe pod względem artystycznym. Istotą ich jest idealne odbicie w muzyce rytmu i akcentów mowy. Przygotowując nasze tłumaczenia staraliśmy się zachować ten układ. W tym właśnie czasie Schubert skomponował te najbardziej znane i lubiane pieśni m.in. „Króla olch”. A tak powstanie tego arcydzieła wspomina Józef Spaun: „Po południu poszliśmy z Mayrhoferem do Schuberta (…) Zastaliśmy go promieniejącego, czytającego na głos z książki Króla olch. Kilkakrotnie przeszedł z książką po pokoju, usiadł nagle i w najkrótszym czasie napisał tę wspaniałą balladę…”. Zmieniły się także reguły akompaniamentu. Od tego momentu stał się on nie tylko podporą głosu śpiewaka ale równoprawnym środkiem artystycznym utworu.
Rok 1815 to także nowe znajomości, nowe przyjaźnie: Franz von Schober (patrz: Autorzy pieśni), Michał Vogl – nadworny śpiewak cesarski. Oni także ulegli urokowi twórczości Schuberta. Vogl już wkrótce śpiewał „Króla olch”, „Wędrowca” i inne utwory. Dzięki nim imię Schuberta zataczało coraz szersze kręgi.
Następny rok 1816 to także rok pieśni. Powstało ich wtedy ponad 100. W kolejnym 1817 już tylko 50 a w 1818 – zaledwie 15. Cały czas w głowie i umyśle Schuberta kołacze się jedna myśl, z którą nie uporał się do końca życia – Teresa Grob. Zwierza się przyjaciołom ze swej rozterki i komponuje. W swoim pamiętniku pisze: „Szczęśliwy, kto znajdzie prawdziwego przyjaciela; szczęśliwszy – kto w kobiecie znajdzie prawdziwą przyjaciółkę”. Słowa te i dziś są aktualne, gdy samemu przeżyje się nieszczęśliwą miłość. Czyż nie?
Wiosną 1817 roku przyjaciele Schuberta postanawiają wyjść w szeroki świat z jego pieśniami. Dziś powiedzielibyśmy, że specjaliści od PR-u postanowili zrobić Franciszkowi dobry marketing. Józef Spaun pisze list do samego Goethe`go. Prosi go w nim o pozwolenie zadedykowania mu pierwszego zeszytu pieśni Schuberta, gdzie także znalazł się „Król olch”. Niestety, Goethe nie odpowiedział. Widocznie nawet tacy geniusze mają swoje chwile słabości. Również próba zainteresowania znanego saskiego wydawcy Breitkopfa i Härtla pieśniami Schuberta zakończyła się swoistą kuriozalną awanturą. Okazało się bowiem, że nadworny drezdeński kapelmistrz nazywał się … Franciszek Schubert. Co za zbieg okoliczności. W Dreźnie uznano to za jakiś kiepski żart. Dziś pewnie sprawa znalazłaby finał w sądzie. W Wiedniu natomiast sprawy przybrały pozytywny kształt. To dzięki Voglowi, Schoberowi no i oczywiście Spaunowi. Zwłaszcza Vogl jako niezrównany odtwórca pieśni przetarł im szlak. A było w czym wybierać. Pod koniec 1817 miał bowiem Schubert w dorobku ponad 300 pieśni. Skatalogowane zostały w ośmiu zeszytach: dwa pierwsze do słów Goethe`go, trzeci do słów Schillera, czwarty i piąty – Klopstrocka, szósty do słów różnych autorów, siódmy i ósmy – Osjana. Wśród najbardziej znanych (poza wyżej wymienionymi) należy wspomnieć o takich arcydziełach jak: „Wędrowiec”, Śmierć i dziewczyna”, „Do muzyki” (An die Musik), „Pstrąg”.
W życiu Schuberta nastąpił teraz okres względnej stabilizacji finansowej. Mógł pozwolić sobie na spędzenie czasu w gospodzie przy lampce wina z przyjaciółmi. Właśnie wtedy w wiedeńskich knajpkach narodziła się tradycja słynnych schubertiad.
Z biegiem czasu ilość kompozycji rosła. Sam Schubert już nie panował nad rękopisami. Przyjaciele zresztą też (choć oddani Franciszkowi) nie posiadali zmysłu porządku. Wiele kompozycji poprzez to uległa zatraceniu bezpowrotnie. Aż wreszcie spotkał Schubert na swej drodze niejakiego Józefa Hüttenbrennera (brata przyjaciela Anzelma). Miał on charakter typowego cesarskiego urzędnika: zorganizowanego, pedantycznego, skrupulatnego i cichego człowieka. Właśnie za jego sprawą rękopisy zostały uporządkowane, dłużnicy zmuszeni do uregulowania należności. Od tej pory to on stał się szefem kancelarii Schuberta.
W latach dwudziestych XIX wieku zapadł Schubert na nieuleczalną wtedy chorobę weneryczną. Błędy młodości, brak wewnętrznej dyscypliny, nieustabilizowany tryb życia, może przeżyty zawód miłosny… Nie warto rozwodzić się nad tym. Będąc w rozpaczy w szpitalnej sali, jakby na ukojenie zszarganych nerwów, zaczyna pisać pierwsze pieśni do cyklu „Pięknej młynarki”. Autorem słów był mało znany wtedy Wilhelm Müller – poeta (patrz: Autorzy pieśni). Już sam tytuł tomiku: „Wiersze z papierów pozostawionych przez wędrownego waltornistę” intrygował. Wiersze w nim zawarte opowiadały o nieszczęśliwej miłości młodego młynarczyka – czeladnika do pięknej młynarki. Historia opowiedziana została prostymi słowami tak bardzo podatnymi na przyozdobienie ich śpiewem. Nieszczęśliwa miłość i przyroda stała się podstawą cyklu. Niejednokrotnie cykl „Piękna młynarka” określany jest jako nowela muzyczna lub powieść.
 Z czasem zdrowie Schuberta nieco poprawiło się. Kompozytor powrócił do życia i z radością zabrał się do pracy. W lutym 1827 roku powstają pierwsze pieśni drugiego wielkiego cyklu: „Podróży zimowej”. Podobnie jak w „Pięknej młynarce” autorem słów jest Wilhelm Müller. Szczególny to cykl. Jest jakby zaprzeczeniem poprzedniego i jednocześnie kontynuacją. Zaczyna się nowa wędrówka odtrąconego w „Pięknej młynarce” biednego chłopca. Im dalej od utraconego szczęścia tym bliżej do śmierci.
Ale to jeszcze nie wszystko. Schubertowi został rok życia. Tak niewiele. Wystarczyło jednak by skomponować ostatni ale chyba najpiękniejszy cykl czternastu pieśni zatytułowany „Łabędzi śpiew”. Tym razem kompozytor sięga m.in. po teksty Heinricha Heinego (sześć spośród wspomnianych czternastu wierszy). Niestety, beznadziejnie chory Schubert nie doczekał wydania cyklu. Nawet tytuł –„Schwanengesang” został wymyślony przez wydawcę. Można chyba powiedzieć, że to był testament Wielkiego Franciszka Schuberta dla potomnych. „Łabędzi śpiew” zaliczyć trzeba do skarbów sztuki pieśniarskiej. Stał się twórczym natchnieniem dla jego następców. Odszedł od nas ludzi w 1828 r. Ale jak wiemy nie umarł. Żyje w swoich nieśmiertelnych pieśniach.

Sławek S.